Czy możliwe jest połączenie abstrakcji z figuracją? – Juliusz Narzyński
Jackson Pollock czy Mark Rothko to jedne z pierwszych nazwisk, które mogą nam przyjść do głowy, gdy myślimy o przedstawicielach abstrakcji w malarstwie. W końcu to najważniejsi twórcy szkoły amerykańskiej, którzy rozwijali action painting i color field painting. Tradycja malarstwa abstrakcyjnego sięga jednak głębiej.
Ani abstrakcja geometryczna ani organiczna nie wykształciły by się bez dokonań kubistów, konstruktywistów i neoplastyków. Co więcej, eksperymentując z nową jakością niektórzy surrealiści łączyli abstrakcję z malarstwem figuratywnym. Byli to chociażby Joan Miró czy Yves Tanguy lub w późniejszych okresach swoich twórczości artystki takie jak Leonor Fini czy Dorothea Tanning. To właśnie między innymi dzięki eksperymentom surrealistów, którzy wyemigrowali z Europy do USA w obliczu II WŚ, narodził się ekspresjonizm abstrakcyjny a z nim powyższe wyrazy artystyczne.
Jednak, czy w polskim polu sztuki nowoczesnej możliwy był mariaż abstrakcji z figuracją?
Jednym z przykładów takiej postawy artystycznej może być twórczość Juliusza Narzyńskiego. Malarz najbardziej w sztuce cenił niezależność. Stąd też wynikać może dobór języka wyrazu – połączenie form abstrakcyjnych i figuracji, który wykształcił się w późniejszym etapie działalności artysty. Z początku Narzyński kreował malarskie wyobrażenia, w których dominantę kompozycyjną stanowiły kształty mogące kojarzyć się z obłokami. W niektórych płótnach z wczesnego okresu artysty dało się dostrzec zagadkowe obiekty przestrzenne. Coś, co pozostało niezmienne w twórczości malarza, to operowanie zróżnicowanymi fakturami. Później, Narzyński tworzył tajemnicze pejzaże przywodzące na myśl sceny wyciągnięte z zakamarków podświadomości – sceny, w których wyodrębnić można przedmioty i ludzkie sylwetki ale w których równolegle pojawiają się nieokreślone kształty budowane za pomocą smug i plam barwnych o zróżnicowanej fakturze. Chociażby praca “Tańczące w środku lata” może wydawać się próbą zapisu snu lub rozmytego wspomnienia na płótnie.
Martyna Topolska